Dlaczego dzieci lubią zajęcia z angielskiego … (przynajmniej w przedszkolu :-) )?
Nie lubię być nieskromna… ale tym razem muszę J. To miłe, gdy wchodzę do sali pełnej dzieci i słyszę radosne powitania i widzę, jak dzieci robią dla mnie miejsce w kole, bo chcą siedzieć blisko. To miłe, gdy uśmiechają się do mnie podczas śpiewania piosenki powitalnej i gdy z zaciekawieniem spoglądają, co tym razem wyciągnę ze swojej torby. To miłe, bo to świadczy o tym, że lubią moje zajęcia, są podczas nich zaangażowane.
Warto teraz zastanowić się nad tym, czemu tak się dzieje, że dzieci w wieku przedszkolnym zazwyczaj lubią zajęcia z języka angielskiego. Jednym z czynników na pewno jest sam nauczyciel i to, czy potrafi nawiązać z nimi więź i utrzymać ich zainteresowanie. Bez tego reszta czynników nie miałaby większego znaczenia. Odłóżmy jednak na bok mój niezaprzeczalny urok osobisty J, bo nie chciałabym całkowicie popaść w samozachwyt.
Co sprawia, że dorośli często boją się nauki języka i jest to dla nich „orka na ugorze”, a dzieci podchodzą do tego z chęcią, łatwością? Co sprawia, że przedszkolaki na widok nauczyciela od angielskiego uśmiechają się, a już często te szkolne dzieci mówią „O nie!”?
Pierwszą rzeczą jest na pewno naturalna umiejętność dzieci do przyswajania języków obcych. To, co dla dzieci jest czynnością zupełnie naturalną, dla dorosłych już niestety może być nie lada wysiłkiem. Mózg człowieka jest tak uwarunkowany, że w wieku przedszkolnym jest na tyle giętki, że chłonie wymowę, intonację języka. Możliwości te z wiekiem są ograniczane. Dzieci naśladują mowę nauczyciela, dorośli muszą się jej wyuczyć. Dzieci nie wstydzą się zazwyczaj, że będą brzmieć śmiesznie, inaczej, a dorosłych ten wstyd nieraz paraliżuje tak, że wolą nie powiedzieć nic, niż zabrzmieć źle.
Dużą różnicę robi też metodyka nauczania języka angielskiego, która zupełnie inaczej wygląda w przedszkolu, inaczej w szkole, a jeszcze zupełnie inaczej, jak chodzi o nauczanie dorosłych. W przedszkolu nie ma wkuwania na pamięć, nie ma uczenia się regułek gramatycznych, testów… nie ma nudy! Nauka angielskiego w przedszkolu to zupełnie inna bajka, dlatego często rewelacyjni nauczyciele szkolni nie umieją poradzić sobie z dziećmi w przedszkolu. Na tym etapie przyswajanie języka obcego opiera się głównie na zabawie, piosenkach i na działaniu, Niejednokrotnie uda się wtedy przemycić pewne struktury gramatyczne, ale dzieje się to jakby obok dzieci, nie uświadamiają sobie, że się uczą, dla nich to po prostu zabawa. W zasadzie tak powinna wyglądać nauka na każdym etapie. Miałam kiedyś nauczycielkę w szkole, która uczyła nas angielskiego między innymi poprzez teksty popularnych piosenek. Na takich lekcjach zapamiętywaliśmy zdecydowanie więcej niż podczas jednostajnego siedzenia w ławkach, a już na pewno pomagało nam to zrozumieć szybciej omawiane zagadnienia.
Nauczanie języka angielskiego jest stosunkowo świeżą sprawą, zwłaszcza jeśli porównać je z historią nauczania innych przedmiotów. A już nauczanie tego języka w przedszkolu tym bardziej. Oczywiście zajęcia językowe dla dzieci pojawiały się już i za moich przedszkolnych lat, ale wtedy był to przywilej dla wybranych, poza tym często wyglądało to jak zajęcia na etapie szkolnym. Dopiero niedawno ta gałąź edukacji zaczęła się szybciej rozwijać, a zaledwie parę lat wstecz język obcy nowożytny został wprowadzony do podstawy programowej jako element obowiązkowy. Zaczęto tworzyć więcej pomocy dla nauczycieli, obmyślano nowe metody, sposoby dotarcia do tak małych uczniów. Co za tym idzie? To, że większość z nich jest dostosowane do dzisiejszych realiów, do tego jak funkcjonują dzisiejsze przedszkolaki. Nauczanie języka angielskiego wykorzystuje nowoczesne technologie, które są dla dzieci zwyczajnie atrakcyjne. Na zajęciach korzysta się z nowoczesnych pomocy dydaktycznych, z piosenek, które są radosne i rytmiczne i wpadające w ucho, a przede wszystkim skomponowanych z myślą o dzieciach w wieku 3- 6 lat.
I jeszcze jedno… czy tego chcemy, czy nie, angielski jest wszędzie dookoła nas. Jest w filmach, bajkach dla dzieci, piosenkach, które słyszą wraz z nami, wkrada się pojedynczymi słowami do naszej ojczystej mowy. Dzieci słyszą go tak samo często jak my. A że są zwyczajnie ciekawe wszystkiego, co dzieje się wokół nich, to siłą rzeczy zaczynają się nim interesować. Dlatego niejednokrotnie na koniec zajęć lub w czasie wolnym słyszę pytania:
„ A jak po angielsku jest tramwaj… a lodówka… a kaloryfer… a silnik?” Jak odpowiem na jedno pytanie, to zaczynają mnożyć się następne, czasem naprawdę absurdalne, aż zaczynam się pocić, że za chwilę trafię na jakieś słowo ze specjalistycznej branży, na które nie będę potrafiła odpowiedzieć. Wiem, że 90% z takiego odpytywania mnie i tak nie zapamiętają, ale odpowiadam, bo to znaczy, że są zainteresowane i tej ich ciekawości nie chcę stracić, bo dla dzieci w tym wieku chęć nauki jest sterowana motywacją wewnętrzną. Uczą się tego, co chcą i lubią i czym są zainteresowane. Nie uczą się dla ocen, dla mamy i dla taty, ale uczą się jeszcze dla siebie, bo są ciekawe świata, bo czują potrzebę rozwoju.
To wszystko sprawia, że na tym etapie zajęcia z języka angielskiego są dla dzieci super zabawą. Warto dbać o to, by na kolejnych etapach dalej tak było. By nie zamieniły się one w kolejny obowiązek, bo stracą do tego serce i nie będą go już przyswajały tak dobrze.
Agnieszka Kopycińska